Historia firmy Schenley Industries sięga lat 20-tych XX wieku, kiedy to powstała (jako Schenley Products Company) za sprawą Amerykanina żydowskiego pochodzenia, Lewisa Solona Rosentiela. Od początku swej działalności skupiała uwagę
na sprzedaży przede wszystkim whisky.
W czasach prohibicji była jedną z 6 zaledwie firm w USA, które mogły produkować i sprzedawać whisky, co oczywiste, wyłącznie „w celach leczniczych”. Po zniesieniu prohibicji została jedną z największych firm monopolowych w całych Stanach.
Zdobyła m. in. prawa do dystrybucji whisky Dewar’s. W 1949 roku zmieniła nazwę na Schenley Industries, a już w latach 50-tych ubiegłego wieku rozpoczęła ekspansję na rynek szkocki właśnie.
W 1956 roku nabyła londyńską
firmę Seager Evans & Co., ówczesnego właściciela gorzelni Strathclyde (zbożowa), Glenugie (słodowa) oraz marki blended whisky Long John. Umożliwiło to budowę gorzelni whisky słodowych – Kinclaith i Tormore w Speyside. Poza
tym stała się właścicielem destylarni słodowej whisky Laphroaig (Islay), ginu Plymouth oraz praw do marki blended whisky Black Bottle (po przejęciu jej właściciela, firmy Gordon & Graham).
Tormore jest jedną z młodszych destylarni w Szkocji. Różne źródła mówią, iż wybudowano ją w latach bądź 1958-1960, bądź 1959-1961. oficjalna strona zakładu podaje ten pierwszy zakres dat, toteż tego się trzymajmy. Co więcej, uważa
się ją za pierwszą nowo wybudowaną szkocką gorzelnię w XX wieku. I w zasadzie jest to prawda, gdyż powstające mniej więcej w tym samym okresie Tullibardine (1949) i Glen Keith (1958) nie były budowane od podstaw, wykorzystując
istniejącą już infrastrukturę znajdującą się na terenach, na których je wznoszono.
Budynki gorzelni Tormore zaprojektował Alexander Cullen, z wyraźnym i ponadczasowym udziałem i wpływem sir Alberta Edwarda Richardsona, prezesem Royal Academy. W ten sposób powstał architektoniczny majstersztyk, gorzelnia piękniejsza,
aniżeli mogłoby się komukolwiek wydawać. Jej kształt i niebywały urok nadał jej właśnie drugi ze wspomnianych przed chwilą architektów – sir Albert Edward Richardson.
Jego unikalny styl, łączący neoklasycyzm z modernizmem, odcisnął namacalne piętno względem zarówno bryły budynku głównego zakładu Tormore, jak i terenu wokoło niej.
Same budynki wykonano z granitu, posiadają one tradycyjne
kamienne balkony oraz miedziane dachy, a na szczycie budynku głównego, ot, architektoniczna fanaberia, umieszczono zegar, który co kwadrans wybija tradycyjne szkockie pieśni. Wszystko to umieszczone jest wśród ogrodów i położone
w dolinie rzeki Spey, co dodaje budynkom zakładu uroku. Tormore leży w sercu Speyside, w Moray, na skraju Parku Narodowego Cairngorms, wśród rozległych lasów i wysokich, jak na Wielką Brytanię oczywiście, górskich szczytów.
Właśnie
pobliskie góry niejako „nadały” gorzelni jej nazwę – od gaelickiego „Torra Mhoir”, czyli „Duże wzgórze”.
Od początku swej bytności Tormore należał do Long John Distillers, spółki zależnej Schenley Industries, a whisky tu produkowana w całości przeznaczana była do blenda Long John.
W 1972 roku zdecydowano się na podwojenie produkcji
– do dwóch par alembików dodano kolejne dwie pary. W trzy lata później zakład, wraz ze wszystkimi aktywami należącymi do Schenley Industires, przechodzi w ręce właściciela imperium piwowarskiego, Whitbread & Co. Mariaż
ten trwał kilkanaście lat, do 1989 roku, kiedy to Tormore zakupi Allied Distillers (później Allied Domecq).
Zanim to jednak nastąpiło gorzelnię doceniono za jej niewątpliwe architektoniczne piękno – w 1986 roku, pomimo „zaledwie” 30 lat na karku, budynkom gorzelni nadano status zabytkowych. Po, znowuż, kilkunastoletnich „rządach” Allied Domecq, pieczę nad Tormore przejmie jej obecny właściciel – koncern Pernod Ricard, a w zasadzie jej spółka zależna, czyli Chivas Brothers. Od tej pory Tormore stanowi fundament nie tylko whisky Chivas Regal, ale i innego giganta światowych rynków – Ballantine’s. Być może to właśnie obecni właściciele będą mieli przyjemność wydobyć kapsułę czasu zakopaną na dziedzińcu zakładu w roku jej uruchomienia. W kapsule tej, mającej kształt małego alembika, znajdziemy m. in. nazwiska pierwszych pracowników destylarni, próbki surowców, informacje o procesie produkcji, historię whisky i szkockich klanów, czy butelkę whisky Long John z 1960 roku. Otwarcie kapsuły zaplanowano na rok 2060, czyli stulecie zakładu.
Tormore, jest gorzelnią wytwarzającą destylaty przede wszystkim do mieszanych whisky. W ponad 70-letniej historii destylarni ukazało się zaledwie kilka oficjalnych wydań wersji single malt. Pierwsze wypusty pojawiły się w latach 70-tych
XX wieku (wersja 10-letnia 43% ABV).
W latach 80-tych moc 10-latki Tormore spadła do 40% ABV. W 1991 roku Allied Domecq wypuścił konkurencyjną wobec „Classic malts” Diageo serię „Caledonian malts”, w skład której weszły
oficjalne bottlingi z gorzelni Glendronach, Miltonduff, Laphroaig i Tormore właśnie. Jednakowoż wkrótce Tormore „wypadł” z serii na rzecz whisky z gorzelni Scapa.
W 2000 roku na krótko ukazała się bardzo obecnie poszukiwana wersja 15-letnia 46% ABV (produkowana do 2004 roku), którą zastąpiła wersja 12-letnia 40% ABV (od 2003 roku). W 2014 roku Pernod Ricard ostatecznie zastąpił wersję 12-letnią
dwoma innymi wypustami – 14-letnim 43% ABV i nie filtrowanym na zimno 16-letnim 48% ABV. Należy jednak wziąć poprawkę na to, iż obie wersje produkowane są w naprawdę małych ilościach, toteż, przy braku ich ogólnej dostępności,
warto sięgnąć po Tormore również w wersji niezależnej (m. in. Blackadder, Cadenhead’s, Douglas Laing, Samarowi, Signatory, Gordon & MacPhail).
Tormore jest bez wątpienia jedną z ciekawszych szkockich gorzelni, i to niezależnie od tego, że jej historia nie jest szczególnie długa i nie obfituje w nie wiadomo jakie smaczki. Nazywana jest „Perłą Speyside”, i to nie tylko dlatego, że tak wspaniale się prezentuje. Otóż w pobliżu gorzelni, nad brzegiem rzeki Spey, znaleźć możemy jedno z nielicznych ocalałych pokładów słodkowodnych małży. A jak wiadomo, skoro małże, to i perły, prawda?
Czy stanie się bardziej popularna?
Czy zbudują tam może visitors centre?
Któż to wie…
Miejmy nadzieję, wszak potencjał widać jest tu naprawdę duży, moc produkcyjna na wysokim poziomie, a sama gorzelnia może stać się
jedną z najchętniej odwiedzanych przez miłośników nie tylko samej whisky, lecz także i entuzjastów pięknych miejsc.
A takie miejsca zasługują na to,
by je w końcu dostatecznie docenić…