Czytaj dalej
Ktoś powie – jedna z wielu gorzelni w portfolio Diageo. Zgadza się. Ktoś powie – produkuje głównie pod blendy. Zgadza się. Dalwhinnie ma jednak sporo do zaoferowania – zarówno dzięki swej historii, jak i samej, słodowej oczywiście, whisky.
Jedna z wielu, ale...
Dalwhinnie to jedna z ostatnich gorzelni wybudowanych w ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku w Szkocji. Trwał wtedy boom na whisky, który przerwał niesławny Pattison Crash. W tym samym roku (1897) powstało w Szkocji jeszcze 6 innych zakładów, w następnym – kolejne 4. Oczywiście mowa tylko o tych, które do dziś funkcjonują i mają się dobrze.
Boom ostatnich lat XIX wieku
Dalwhinnie założona została w 1897 roku przez 3 dżentelmenów: Johna Granta (radca prawny i zastępca szeryfa hrabstwa Inverness), Alexandra Mackenzie (architekt i geodeta, projektant gorzelni) i Georga Sellara (właściciel sklepu spożywczego i sukiennik). Koszt budowy zakładu wyniósł 10 tysięcy funtów.
1. Trzej założyciele
Pierwotna nazwa Dalwhinnie brzmiała Strathspey. Nazwę tę wybrano przez wzgląd na bliskość zakładu do rzeki Spey oraz linii kolejowej Strathspey, którą uruchomiono po raz pierwszy w 1863 roku. Łączyła ona Dufftown w Moray z Boat of Garden w Badenoch and Strathspey. Linię zamknięto ostatecznie w 1971 roku, nazwa zaś gorzelni przetrwała tylko rok.
2. Strathspey
W rok po otwarciu, w lutym 1898 roku rozpoczęto produkcję. Już w kilka miesięcy później jej zaprzestano – zabrakło środków. W listopadzie gorzelnię przejmują firmy John Somerville & Co. i A. P. Blyth & Sons, którzy zmienią jej nazwę na Dalwhinnie. Pozostaną w niej do 1905 roku, a w międzyczasie zatrudnią Charlesa C. Doiga do wprowadzenia szeregu ulepszeń.
3. 1898 rok
Zanim dalej o historii – wyjaśnijmy nazwę Dalwhinnie. Pochodzi ona od gaelickiego Dail Chuinnidh, co oznacza „Miejsce spotkań”. Odnosi się ona do tego, że w miejscu, w którym stoi destylarnia, przecinały się 3 szlaki, na których handlarze pędzili bydło na sprzedaż do pobliskiego Falkirk. No i swoje 3 grosze wtrącali również przemytnicy whisky.
4. Etymologia nazwy
Dalwhinnie znajdziemy w środkowej Szkocji, nieopodal wioski o tej samej nazwie, w okręgu Badenoch and Strathspey, na terenie górskiego Parku Narodowego Cairngorm. Choć są to tereny Speyside, na etykietach whisky Dalwhinnie widnieje napis Highland – wszak Speyside, podług SWA (Scotch Whisky Association), znajduje się w granicach Highland właśnie.
5. Położenie
Pomimo usytuowania w regionie Speyside/Highland, gdzie można niewątpliwie zaobserwować największą koncentrację zakładów produkujących słodowa whisky, Dalwhinnie leży w miejscu, gdzie próżno szukać bezpośredniego sąsiedztwa/konkurencji. Generalnie najbliżej jej do The Speyside (na północ), Royal Lochnagar (na wschód), Ben Nevis (na zachód) oraz Blair Athol, Edradour i Aberfeldy (na południe).
6. Sąsiedztwo
Dalwhinnie to nie tylko gorzelnia. To również… stacja meteorologiczna. A wszystko przez to, że jest to jedno z najzimniejszych, jeśli nie najzimniejsze miejsce w Wielkiej Brytanii, ze średnią roczną temperaturą wynosząca zaledwie 6 stopni Celsjusza!
7. Bardzo zimno
Jak na brytyjskie standardy Dalwhinnie znajduje się bardzo wysoko powyżej poziomu morza (dokładnie 352 m.n.p.m.). Pod tym względem zajmuje 2 miejsce wśród szkockich gorzelni – wyżej, choć zaledwie o 2 metry, znajduje się gorzelnia Braeval.
8. Bardzo wysoko
W Dalwhinnie produkuje się niezbyt wiele – ledwie 2,2 miliona litrów destylatu rocznie. Co zasługuje na uwagę – używa się tu dość już przestarzałych, rzadko wykorzystywanych i mniej wydajnych wanien ślimakowych (połączonych z alembikami). Co więcej – wszędzie, gdzie jeszcze się ich używa są one żeliwne, w Dalwhinnie zaś – drewniane.
9. Nie dość, że wanny, to jeszcze nietypowe
I jeszcze 2 ciekawostki z początków istnienia gorzelni. Pierwsza – w latach 1905-1919 Dalwhinnie zarządzali Amerykanie (firma Cook & Bernheimer; kupili gorzelnię na aukcji za 1250 funtów). Byli to pierwsi właściciele szkockiej gorzelni spoza Wielkiej Brytanii w historii. Druga – w 1934 roku w zakładzie wybuchł pożar, który spowodował jego zamknięcie aż do 1938 roku.
10. Amerykanie i pożar
Dalwhinnie warto odwiedzić (ma centrum dla odwiedzających), a tym bardziej spróbować. Co prawda większość tutejszej whisky trafia do blendów, ale żaden szanujący się fan „szkockiej” nie może choć raz nie spróbować klasycznej 15-latki. Ewentualnie wersji starszych (np. 25yo), z serii Distiller’s Edition, Diageo Special Release, czy choćby Winter Gold. Lekko, gładko, kremowo i owocowo – Dalwhinnie to naprawdę smaczna whisky!
Mało, ale i warto