Czytaj dalej
Nie trzeba być wielkim znawcą, by spotkać się z określeniem „whisky torfowa”. Warto takowej choć raz w życiu spróbować, gdyż jest to zupełnie inny wymiar tego szlachetnego trunku. A jeśli zasmakujesz – warto zrobić przegląd bottlingów z gorzelni uznawanych za klasyki gatunku.
Torfowa whisky
Whisky torfowa powstaje dzięki suszeniu zesłodowanego jęczmienia nad belkami torfu właśnie. Sam torf jest skałą osadową, która powstaje na bagnistych, podmokłych terenach i stanowi efekt „niepełnego rozkładu szczątków roślinnych”. Poziom torfu w whisky podaje się w tzw. ppm (parts per milion) – im większy, tym bardziej torfowa whisky. Pamiętajmy jednak, że torf z Islay to nie torf z Orkadów choćby. Ale „klasyki torfu” pochodzą i stąd, i stąd.
Czym jest whisky torfowa?
Chyba najbardziej charakterystyczna tego typu whisky na świecie. Po otwarciu butelki czuć szpitalem, apteką, bandażami, ropą naftową, benzyną, lizolem… Nawet jeśli nie trafi w wasze gusta będziecie wiedzieć na czym polega fenomen tej whisky oraz gorzelni, która ją produkuje. Klasyk ponadczasowy!
Laphroaig 10yo 40%
Kolejny żelazny przykład klasyki, która urosła do rangi „must try”. Mocno torfowa, cytrusowo-ziołowa Islay z akcentami morskimi. Jedna z najbardziej cenionych gorzelni z tej wyspy, szczególnie za rokroczne niezwykle ciekawe limitowane edycje. Tymczasem – 10-tki pominąć nie sposób.
Ardbeg 10yo 46%
Nieco lżejsza, dużo bardziej cytrusowa aniżeli „ciężkozbrojna” whisky z Islay. Największa destylarnia na wyspie produkuje naprawdę dużo wyśmienitej whisky, whisky, której echa znaleźć można choćby w Johhnie Walkerze. A nietorfowa Caol Ila także się znajdzie. Ale klasyk to klasyk, torfowy być musi!
Caol Ila 12yo 43%
Kolejna z modelowych torfowych whisky. Tym razem przenosimy się na wyspę Skye, gdzie do niedawna była właśnie tylko ta jedna gorzelnia – Talisker. Destylaty z tego zakładu również znaleźć można w Johnnie Walker. A 10-tka? Morska, dymna, pyszna. Zawsze warta uwagi.
Talisker 10yo 45,8%
Ponownie przenosimy się na inną wyspę – Orkady. To tam odnajdziemy jedną ze starszych, mocno zakorzenionych w tradycjach gorzelniczych destylarnię – Highland Park. Używa się w niej torfu z Orkadów właśnie, dzięki czemu whisky Highland Park pełna jest bardzo charakterystycznych nut miodowo-wrzosowych. Plus dym oczywiście. Całkiem sporo dymu.
Highland Park 12yo Viking Honour 40%
Od dziesięcioleci rozchwytywana na świecie. Od dawien dawna popyt na tę whisky przewyższa podaż. Znakomitość z gorzelni, która na przełomie XIX i XX wieku toczyła ostre spory z pobliską Laphroaig. Ale ja nie o historii – czy nie można nie pokochać whisky, która pachnie smażonym boczkiem i wędzoną kiełbasą?
Lagavulin 16yo 43%
Jedna z tych gorzelni, które konsumenci poważają za jakość produkowanych przez nie trunków. Tradycyjne, klasyczne metody produkcji, brak filtracji i barwienia, a do tego wysokie ABV (50%) i całe mnóstwo torfu czynią z tej whisky dumną reprezentantkę regionu. Bardzo wysoki poziom. Wręcz mistrzostwo w swojej klasie.
Bruichladdich Port Charlotte Heavily Peated 50%
Specjalna seria limitowanych whisky od Bruichladdich, która zrobiła wręcz furorę. Każdy batch nie jest ani barwiony, ani filtrowany na zimno, powstaje ze specjalnej odmiany jęczmienia i jest bardzo, ale to bardzo torfowy. W tym wypadku mamy aż 133 ppm (mocno torfowa whisky ma ich około 50). Niezapomniane przeżycie!
Briuchladdich Octomore 9.3 62,9%
Najstarsza gorzelnia na Islay i jedna z niewielu pamiętających wiek XVIII. Tym razem torf z Islay w połączeniu z wyraźnymi słodkimi akcentami. Dym, czekolada i do tego mocno przypieczony stek albo kubańskie cygaro. 3 wieki historii w kieliszku.
Bowmore 12yo 40%
Mówią o niej „Najmniej torfowa z torfowych” i coś w tym jest. Dym, orzechy, cytrusy, wanilia. Świetny wstęp do tego świata. Pamiętajmy jednak, że i w Bunnahabhain robią mocne torfówki (z destylatu zwanego Margadale – od rzeki, z której zakład pobiera wodę do produkcji). Poza tym nieco lżej nie znaczy wcale gorzej…
Bunnahabhain 12yo 46,3%
Zdaję sobie sprawę, że pominąłem takie marki jak Connemara (do niedawna jedyna torfówka irlandzka), czy Jura (obecnie produkuje whisky praktycznie bez torfu). Obie te whisky także warto spróbować. Jest jeszcze Ledaig (torfowa wersja Tobermory z Mull), Machrie Moor (gorzelnia Lagg, wyspa Arran), czy młodziutka Kilchoman z Islay. Wszystko prawda. Toteż wybór bottlingów pozostawiam Wam. Tym bardziej, że klasyków, przy obecnej dynamice w świecie whisky, będzie tylko więcej i więcej. Jak dla mnie – bomba!
Pominięci prominenci