Czytaj dalej

Glen Moray
i duch dawnego browaru

Gorzelnia Glen Moray coraz chętniej znajduje nabywców w naszym kraju. Jej wyjątkowo łagodny i przystępny profil bez wątpienia zachęcają do sięgania po whisky pochodzącej właśnie z tego zakładu. Do tego dochodzi jeszcze arcyciekawa i długa, bo ponad stuletnia, historia wzlotów i upadków producenta ze Speyside. Sprawdźmy zatem czym Glen Moray może nas, konsumentów, zaciekawić. A może, któż to wie, nawet zaskoczyć?

Zamknięta w 1910 roku ponownie otworzyła swe podwoje kilka lat później (dokładnie w 1912 roku), by jeszcze tego samego roku ponownie uśpić swą produkcję.

Glen Moray jest destylarnią o bardzo ciekawej historii. Powstała pod koniec XIX wieku, dokładnie w 1897 roku (pierwszy destylat otrzymano dokładnie 13 września tego roku), na gruzach starego browaru Elgin West, który produkował lokalne piwa od 1830 roku. Położona jest w Elgin, jednym z najważniejszych ośrodków dla produkcji whisky w samym sercu regionu Speyside. Woda niezbędna do produkcji Glen Moray pochodzi z pobliskiej rzeki Lossie. 

Początki gorzelni

Choć w 1924 roku, przez wzgląd na ogromny popyt na whisky słodową, zabutelkowano Glen Moray rocznik 1893 (wersję single malt), to był to w tamtym okresie wyjątek dla Glen Moray Distillery, której gros produkcji przeznaczany był do komponowania blended whisky.

W 1920 roku gorzelnię nabyła firma MacDonald & Muir (która w 1996 roku zmieniła nazwę na Glenmorangie Plc., a w 2004 roku została przejęta przez koncern LVMH – Louis Vitton Moet Hennessy, skupiający najlepsze i najbardziej prestiżowe marki świata), która zarządzała przy tym destylarnią Glenmorangie w Highland (jedyny, obok Glen Moray, zakład, który przejął budynki po upadłym browarze). 

Powojenny okres prosperity

Wtedy to, po pierwsze, otwierane są nowe magazyny potrzebne do przechowywania zdecydowanie większej, aniżeli dotychczas, ilości beczek (rok 1956); po drugie, zakład z Bruceland Road przejmuje pieczę nad Gallowcrook Farm, jednego z najważniejszych dlań źródeł ziaren jęczmienia niezbędnego do produkcji (korzysta zeń od samego początku istnienia); po trzecie, instalowane są dodatkowe dwa nowe alembiki typu Copper Still, co dwukrotnie zwiększa moc przerobową i pozwala na tworzenie kolejnych ciekawych wersji Glen Moray (od tej pory Glen Moray używa 4 alembików) ;

Po kolejnym, wymuszonym przez II Wojnę Światową okresie uśpienia, Glen Moray ponownie począł stawać na nogi, co szczególnie zaobserwować można po niezwykle owocnych dla rozkwitu gorzelni latach 50-tych ubiegłego wieku. 

po czwarte, zakład przechodzi z przestarzałego systemu opalania węglem na dużo bardziej ekonomiczny (i poniekąd ekologiczny) system opalania olejem; po piąte, ostatnie w tym wypadku (lecz, jak mawiają Brytyjczycy, „last but not least”), w 1957 roku zainstalowano innowacyjne jak na tamte czasy urządzenie do produkcji słodu jęczmiennego, tzw. Saladin Box (używano go nieprzerwanie aż do 1978 roku; obecnie wykorzystuje to urządzenie jedynie destylarnia Tamdhu), co również przyczyniło się w ogromnym stopniu do unowocześnienia gorzelni, jak i, podobnie jak w przypadku dodatkowych alembików, zwiększyło znacznie moc przerobową, która w latach 70-tych ubiegłego wieku przekroczyła magiczną granicę 2 milionów litrów destylatu rocznie.

Znaczące zmiany na przełomie wieków XX i XXI

I tak nieubłaganie wędrujemy aż do roku 1996, w którym to, jak już wspomnieliśmy, firma zarządzająca destylarnią, MacDonald & Muir, zmienia swą nazwę na Glenmorangie Plc., którą „wchłania” z kolei słynny i cieszący się niezwykła estymą koncern LVMH (rok 2004). Warto zwrócić uwagę na niebotyczną wręcz kwotę transakcji – opiewała ona na szokujące wręcz 300 milionów funtów szterlingów! 

Już 4 lata później, w 2008 roku (umowę podpisano ostatecznie 31 października), koncern LVMH postanowił sprzedać gorzelnię. W ten sposób dochodzimy do jej obecnego właściciela, firmy La Martiniquaise (założony w 1934 roku przez ojca obecnego szefa, miliardera Jean-Pierre Cayarda, francuski koncern alkoholowy, skupiający tak popularne marki jak: Label 5, Cutty Sark (blended whisky), Sam Barton (canadian whisky), Old Wirginia (bourbon whiskey), Glen Turner i oczywiście Glen Moray (single malt whisky) oraz Saint James i Riviere du Mat (rumy z Martyniki i Reunion), Porto Cruz (portugalskie wina wzmacniane), St. Raphael (kultowy aperitif w kilku odsłonach), a także wódkę Poliakov, gin Gibson’s London Dry , tequilę Tiscaz, calvados Busnel, armagnac Saint-Vivant, koniak Courcel, pastisy Casanis i Duval, anyżówkę Floranis i wreszcie gencjanówkę Aveze).

Firma ta część destylatów z Glen Moray przeznacza do produkcji wyżej wymienionej blended whisky Label 5 (jej drugim składnikiem jest zbożowa whisky z drugiej należącej do La Martiniquaise gorzelni – otwartej w 2010 roku Starlaw Distillery, nazywanej niekiedy Glen Turner Distillery - bo tam właśnie powstaje single malt whisky pod tą nazwą; umiejscowiona w w Bathgate w West Lothian, rozbudowana w 2012, a następnie w 2016 roku, produkuje rokrocznie grubo ponad 5 milionów litrów destylatu).

Przegląd portfolio, unikalne finiszowanie

Wróćmy na chwilę do roku 1999. Był to rok szczególny dla historii Glen Moray. Wtedy to jej Master Distiller, Edwin Dodson po raz pierwszy zaprezentował dwie nowe, unikatowe w świecie whisky, wersje Glen Moray – finiszowane w beczkach po białych winach albo ze szczepu Chenin Blanc, albo kultowego Chardonnay.


Jest to edycja, powstała w 2014 roku, która składa się z tzw. No Age Statement Whiskies (bez oznaczenia wieku, tak więc każda poniżej 10 lat, nie mniej jednak, niż 3 lata – w praktyce to 6-7 lat), gdzie, obok najbardziej podstawowej wersji z beczki po bourbonie oraz wersji lekko torfowej (premiera w 2015 roku, zawiera 40 p.p.m. torfu) znajdziemy wersje finiszowane w dodatkowych beczkach po: wytrawnym winie z białego szczepu Chardonnay (premiera w 2016 roku), wytrawnym winie z czerwonego szczepu Cabernet Sauvignon (premiera w 2018 roku), po słodkim porto (premiera w 2014 roku) i po sherry (premiera w 2017 roku).

Było to posunięcie iście rewolucyjne, które dodało destylarni nie tylko splendoru, ale i spopularyzowało markę na całym świecie. Obecnie finiszowane w poszczególnych rodzajach beczek, poza edycjami wyższymi, aniżeli premium, są destylaty z edycji Elgin Classic.

Poza edycją Elgin Classic produkowane są tutaj także whisky z trzech innych edycji: Elgin Heritage (premiera w 2016 roku) (z oznaczeniem wieku – 12-letnia (bourbon cask), 15-letnia (bourbon & oloroso sherry cask), 18-letnia (bourbon cask), limitowana i indywidualnie numerowana 25-letnia, leżakowana w beczkach po słodkim porto przez cały okres maturacji)), edycja, finiszowana w beczkach po wytrawnym białym winie ze szczepu Chardonnay, butelkowana z naturalną mocą beczki, z której to dochód przeznaczony jest dla Hearts + Balls Charity, organizacji charytatywnej wspierającej zawodników rugby, którzy potrzebują pomocy (po urazach, w chorobach, itd.)) oraz Elgin Prestige (Glen Moray Mastery – najstarsza pozycja, stworzona przez Master Distillera Grahama Coulla, stanowi połączenie pięciu różnych roczników Glen Moray, z których najstarszy pochodzi z 1978 roku; butelkowana z naturalną mocą beczki 52,3%, niezwykle rzadka, limitowana jedynie do 1000 butelek, wydana na okoliczność 120 lat istnienia zakładu).

Otóż destylarnia Glenlivet, od samych początków swego istnienia, produkowała whisky znakomitą jakościowo. Stąd nie dziwi też, iż była ona niezwykle popularna na rynku i bardzo chętnie przez wszystkich kupowana i pijana. Właściciele zakładów mieszczących się nieopodal Glenlivet, niekiedy zapewne zieloni ze złości, że znalazł się konkurent, który ich bije na głowę, wpadli na pomysł, by do nazwy swych whisky dodawać przydomek „Glenlivet” (do dziś możemy to zaobserwować, np. na etykietach whisky Tomintoul, gdzie nazwa regionu to „Speyside Glenlivet”).

W latach 50-tych ubiegłego wieku, jak już pisaliśmy powyżej, nastąpił okres rozkwitu Glen Moray. Zakład zmodernizowano, rozbudowano i unowocześniono. I tu z kolei natrafić możemy na kolejną ciekawostkę, będącą w istocie swego rodzaju zaszłością historyczną.

Interesująca zaszłość historyczna

Dlatego każdy wychodzi na swoje, ba, powstają nowe ciekawe destylarnie, nawet w tak „egzotycznych” dla produkcji whisky krajach jak Indie, Tajwan, czy nawet Rosja. Glen Moray zaś nie musi już dodawać niczego do swojej nazwy, broni się zdecydowanie swoją polityką i znakomitym stosunkiem ceny do jakości swoich produktów.

Destylarnia Glenlivet dodała do swej nazwy przedimek „The” i do dziś nazywa się „The Glenlivet”. Reszta zaś zakładów nie ucierpiała na tym ruchu także, albowiem okres prosperity dla whisky trwa nieprzerwanie od wielu już lat i nie zanosi się na to, by miało się cokolwiek w tej materii zmienić.

Dziś nie ma to już żadnego znaczenia (poza niezaprzeczalnie ubogacającą historycznie ciekawostką), natomiast w tamtych czasach przydomek „Glenlivet” oznaczał najwyższą jakość. I przez pewien czas dołączano ów przydomek także w przypadku Glen Moray. Historia skończyła się happy endem dla wszystkich – był i wilk syty, i owca cała.

Team spirit i czasy współczesne

Obecnym jest Graham Coull, który „stery” przejął w 2005 roku od Edwina Dodsona, tego, który pozostawił po sobie spuściznę w postaci Glen Moray finiszowanych w beczkach po wytrawnych białych winach ze szlachetnych szczepów Chenin Blanc i Chardonnay. Jak stwierdził sam Coull, tak niewielka liczba Master Distillerów w ponad 120-letniej historii zakładu „zapewniła [mu] spójne podejście, ale i pozwoliła każdemu [z nich – tj. Master Distillerów oczywiście] nadać swój własny charakter i osobowość zarówno destylarni, jak i jej „duchowi””. W pełni więc możemy się zgodzić, podążając za myślą Grahama Coulla, iż w Glen Moray panuje wspaniały „team spirit”.

Niezwykle ciekawą, a zarazem i istotną sprawą jest fakt, iż w destylarni Glen Moray, od momentu jej powstania w 1897 roku aż do dnia dzisiejszego, pracowało tylko pięciu Master Distillerów.

Biorąc pod uwagę powyższe możemy śmiało powiedzieć, iż Glen Moray jest na naprawdę dobrej drodze, by stać się jedną z najpopularniejszych marek słodowej whisky na świecie. Czego autor tego tekstu oczywiście jak najszczerzej zakładowi życzy.

Od 30 do 40 procent całej produkcji przeznaczanych jest do wytwarzania single malt whisky, poza tym 250 tysięcy litrów przeznaczanych jest na torfowy destylat, który wykorzystywany jest po części do wersji torfowej Glen Moray, a część do wspomnianej wyżej blended whisky Label 5. 

Obecnie gorzelnia działa bez jakichkolwiek przerw, produkuje przez 24 godziny na dobę. W ostatnich latach zwiększyła moc produkcyjną z 2 milionów aż do 5,7 milionów litrów destylatu na rok.

Zaglądaj na kukunawa.pl

Po więcej historii i dobrej whisky