Czytaj dalej

DEGUSTACJA
#5

Degustacja#5 – The Dead Rabbit 5yo Blended Irish Whiskey 44% ABV

Wstęp

Oczywiście, jak to ostatnimi czasy bardzo modne, najwięcej tu „pozytywnego” marketingu. Nie spieram się, czy to dobrze, czy źle, generalnie jestem w stanie to zrozumieć, bo przy takiej wielości najprzeróżniejszych whisky do wyboru wręcz należy się spodziewać, iż firma wprowadzająca na rynek nową markę na wszelkie możliwe sposoby będzie chciała się wyróżnić, wyjść przed szereg ze splątanego gąszczu na pierwszy rzut oka podobnych do siebie, czy to jakościowo, czy cenowo destylatów.

Rynek whisky na świecie od kilkunastu ostatnich lat nieustannie ewoluuje. Popyt na whisky jest tak duży, iż powstaje nie tylko całkiem sporo nowych, często arcyciekawych, przynajmniej w zamyśle,  gorzelni, ale i odrębnych marek whisky wszelakiego rodzaju. Jedną z takich „świeżynek” jest Dead Rabbit, irlandzka whiskey typu blended z segmentu premium.

Ale zanim takowej będziemy mogli w pełni świadomie dokonać trzeba co nieco spróbować, częstokroć lekko się parząc, żeby na przyszłość móc wiedzieć z czego ewentualnie zrezygnować i z jakiego powodu/powodów. Tak też podszedłem do Dead Rabbit, nie obiecując sobie nie wiadomo czego, nie robiąc niepotrzebnych nadziei, ale z ciekawością zagłębiając się w historię wyjaśniającą jej powstanie. Może i nawet najciekawsza nie obroni słabej whisky, ale dla dobrej stanowić będzie podwalinę pod dalsze, dużo większe sukcesy. Jak na przykład z prostą, niezobowiązującą Cutty Sark.

Osobiście nie zamykam się nigdy na takie zabiegi zakrawające na dość ryzykowne eksperymenty, wszakże każdemu należałoby dać choć jedną szansę, nawet jeśli próbowany przez nas trunek finalnie nie porwie nas tak, jakby producent w swych kolorowych folderach chciał. Wiadomo, wątroba jedna, czasu mało, warto dokonywać choćby powierzchownej selekcji. 

Co ciekawe, nazwa wzięła się od gangu irlandzkich imigrantów grasującego w Nowym Jorku pod koniec XIX wieku. Poza tym jest to whisky stworzona specjalnie dla The Dead Rabbit Grojery & Grog, słynnego nowojorskiego baru usytuowanego w samym sercu Manhattanu, który to bar poszczycić się może największą kolekcją irlandzkiej whiskey w całej Ameryce Północnej. Abstrahując – z chęcią bym tam chciał choć raz w życiu zawitać…

Co wiadomo o Dead Rabbit? W skrócie, same podstawy. Pięć lat w beczkach po Burbonie, finisz (nie wiadomo dokładnie jak długi) w dziewiczych beczkach (virgin oaks) z amerykańskiego dębu. Jest to mieszanka (blended) destylatów słodowych (malt) i zbożowych (grain) z nieujawnionych irlandzkich gorzelni. Butelkowana z nietypową mocą 44% ABV, której zastosowanie producent (The Dublin Liberties Distillery, spółka wchodząca w skład Quintessential Brands Group) uzasadnia tym, iż jest to idealna moc whisky będącej podstawą koktajli. Stąd łatwo wywnioskować, że Dead Rabbit dedykowana jest raczej młodszemu pokoleniu konsumentów.

Lekki, subtelny, ale dość zróżnicowany; na początek wyczuwalne cytrusy, gruszka, karmel, toffi, mleczna czekolada, dużo wanilii; przeplatają się grejpfrut ze słodkimi akcentami maślanymi (bułeczki), laską wanilii, lodami waniliowo-śmietankowymi, mlecznymi cukierkami, ciastem bananowym.

NOS:

Degustacja

Dalej wyczuwalne soczyste słodkie czerwone jabłko z chrupiącą skórką, piernik, kakaowa posypka, odrobina cynamonu i słodkich przypraw korzennych (lukrecja); w tle wybuchają jeszcze limonka, melon, liczi wraz ze…środkiem do czyszczenia drewna oraz odrobina dębiny i szklanka chłodnego mleka; generalnie cytrusy na planie pierwszym, w tle słodkie owoce i inne słodkie akcenty, w tym praliny 

Nadal lekko, jeszcze łatwiej, niż w nosie; wyczuwalna wodnistość i płaskość; odwrotnie, niż w aromacie – słodycz na planie pierwszym, w tle coraz bardziej z czasem dochodzące do głosu nuty kwaśne (cytryny, limonki); z jednej strony karmel, nugat, batonik czekoladowy, z drugiej kwaśna lemoniada z cytrusów; do tego szczypta pieprzu, dużo wanilii i waniliowego masła; generalnie – świeży, ożywczy, z dobrze ukrytym alkoholem, ale nieco płaski.

SMAK:

Oczywiście subtelny, raczej słodki, niż cytrusowy; na pierwszym planie czekolada mleczna, potem cytrusy; ponownie, jak w smaku, dość płasko, choć nieco lepiej; nieco zbyt krótki.

FINISZ:

Kolejna z wielu z dość dużym potencjałem. Przede wszystkim nierówno – całkiem niezły nos, potem najgorzej w smaku i lekko „ku górze” w finiszu; zachwiany balans – mamy tu do czynienia z walką dwóch sił, które raz po raz, na przemian, przeważają (akcenty słodkie versus kwaśne); ogólnie na plus dobrze ukryta alkoholowość, za to nieco zbyt płasko jak na whisky w tym segmencie cenowym; wspomniane wyżej akcenty słodkie i kwaśne niekiedy zaczynają się zwalczać, przepychać, a nie harmonizować, co poniekąd może przeszkadzać.

Podsumowanie

Generalnie podstawa pod dobrą, solidną whisky już jest, choć nie wątpię, że można by wycisnąć z Dead Rabbit nieco więcej; przeznaczona przez producenta przede wszystkim dla ludzi młodych, jako podstawa do koktajli – z tym się zgodzę, faktycznie jako baza do drinków sprawdzi się świetnie; poza tym piłem gorsze, piłem lepsze w tym budżecie; jest przyjemnie, ale bez przesady; nie ma się poczucia, że się wyrzuciło pieniądze w błoto, to nie, ale także – bez przesady; kibicuję, nie neguję. Nie zachwycam się.

Aromat: 20
 
Smak:    15

Finisz:    17

Balans:   17

Razem:  69/100 pkt.

Ocena

Po więcej historii i dobrej whisky

Zaglądaj na kukunawa.pl