Czytaj dalej

DEGUSTACJA
#4

Degustacja#4 –Glenmorangie 12yo Quinta Ruban Port Cask Finish 46% ABV

Wstęp

Gorzelnia Glenmorangie jest od jakiegoś czasu jedną z najpopularniejszych gorzelni nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Whisky z tego zakładu jako jedne z pierwszych pojawiły się w marketach i sprawiły, że ich popularność zwiększyła się o setki procent. W tym wypadku odrobina prywaty – sam jestem daleki od szeroko pojętego mainstreamu. Oczywiście nie unikam go całkowicie, lubię wysokobudżetowe hollywoodzkie produkcje (np. serię „Szybcy i wściekli”), czytuję książki popularnych autorów (nie tylko kryminały), pijam także whisky od topowych pod względem sprzedaży producentów. Z drugiej strony jednakże cenię sobie pewien elitaryzm, kunszt i niuanse, które nie są do końca do przełknięcia dla przeciętnego odbiorcy. 

Dlatego też dość długo omijałem whisky z tejże destylarni, no może poza podstawową 10-letnią wersją, która, nota bene, ani mnie nie urzekła, ani specjalnie nie odstręczyła od degustacji kolejnych destylatów z portfolio Glenmorangie właśnie.

Być może to, co przed chwilą napisałem jest w pewien sposób przejawem mojej bufonady, niezdarną a usilną próbą oznajmienia wszem i wobec jaki to ja nie jestem degustator i czego to ja w życiu już nie spróbowałem i nie oceniłem. Otóż chciałbym zdecydowanie, kategorycznie i jednoznacznie temu zaprzeczyć. Jedyne, co mnie broni, to kilkunastoletnie doświadczenie w branży, ciągłe przyswajanie teorii podparte solidnym (acz rozważnym) fundamentem praktyki. Tak więc jeśli, drogi czytelniku, weźmiesz pod rozwagę moje przemyślenia, będę Ci szczerze zobowiązany. Tym bardziej, jeśli będziesz mieć odmienne lub bez mała skrajnie odmienne zdanie od mojego. 

Jeśli jednak uznasz cały ten tekst za bzdurę – trudno. Masz do tego święte prawo i nie zamierzam z Tobą o tym polemizować. Niech każdy uważa po swojemu i pod swój rozum i preferencje snuje własne, osobiste teorie. A mi pozostaje tylko liczyć na to, iż spotkamy się kiedyś w jakimś punkcie wspólnym. 

Sporo się dzieje; jest dość intensywnie, lekko alkoholowo, sporo słodyczy; na początku dużo ciepłych i lekko duszących nut – czerwone owoce (jabłka, truskawki, porzeczki), cytryna ze skórka, sporo wanilii, potem wchodzą mango, słodka brzoskwinia, kiwi; generalnie po chwili odniosłem wrażenie, że wwąchuję się w taki chłodny letni owocowy kompocik.

NOS:

Degustacja

Dalej znalazłem akcenty banana i gruszki, a letni kompot przechodzi w zimowy i duszący kompot z suszu; na drugim planie rządza malina, słodka czereśnia, wiśnia, do tego wyczuwalna nuta landrynów, karmelu i posypki z cynamonu; generalnie nos złożony, słodko-owocowy, z jednej strony świeży, z drugiej trochę duszący, dodatkowo w tle pojawiają się kwaśne limonki, dębowe wiórki oraz białe i różowe winogrona

Miękki, słodki, rześki, znów kompot z czerwonych owoców, sporo karmelu, toffi, miodu i wanilii; w tle limonka, odrobina cierpkiego dębu, gorzkiej czekolady oraz mocnego destylatu winnego, wiśniówki i śliwowicy

SMAK:

Zdecydowanie gładki, przyjemny, tym razem wyraźnie cytrusowy (gorzkawo-kwaśna nuta pozostaje na długo); poza tym, konsekwentnie, słodkie karmel, toffi, miód i wanilia, destylat winny, wiśniówka, gruszkówka, śliwowica; na sam koniec daje o sobie znać akcent gorzkiej czekolady; generalnie ciekawy, średnio długi, solidny, nie rewelacyjny 

FINISZ:

Sięgnąłem po szczyt mainstreamu i przeżyłem. Nie było źle, naprawdę. Nos zaskakujący jakością, jak na 12-letnią whisky porządnie złożony, wielowarstwowy, harmonijny. Ta dusząca nuta kompotu letniego przechodzącego w kompot z suszu świetna, oryginalna. Smak i finisz troszkę gorsze, ale nie odbiegające zbytnio jakością. Dominują tam nuty kwaśno-gorzkich cytrusów, słodkich nut karmelo-podobnych oraz mocnych, bimbrowatych owocowych destylatów z posypką z ciemnej czekolady.

Podsumowanie

Balans miejscami nierówny, troszkę zauważalnych dziur, miejscami odrobinę zbyt płasko, momentami czuć zbyt duże rozwodnienie. Są plusy i minusy, jest solidnie, ale i jest potencjał na więcej. To więcej w zasadzie już nadeszło – gorzelnia zamienia wersję 12-sto na 14-letnią – i chwała im za to. Poza tym Glenmorangie mocno eksperymentuje, jest kilka takich pozycji, których z chęcią bym wypróbował, najmniej może osławionego X-a, no ale… Dla każdego coś miłego, prawda?

A wracając do Quinty – dodam na konieć, że finisz po Porto wyczuwalny, to bardzo ważne. Bez tego ta whisky nie miałaby sensu. Tak więc mainstream nie taki zawsze głupi. A Quinta jako whisky na co dzień – czemu nie? 

Aromat: 22
 
Smak:    17

Finisz:    20

Balans:   18

Razem:  77/100 pkt.

Ocena

Po więcej historii i dobrej whisky

Zaglądaj na kukunawa.pl