Degustacja #26 – Ballantine’s 17yo 40%
Wstęp
Bez wątpienia top jeśli chodzi o sprzedaż na świecie. Marka niezwykle uznana, która po drodze zyskała Royal Warrant od królowej Wiktorii, a nawet własny herb.
I do tego podstawowa Ballantine’s Finest, jedna z najstarszych
whisky blended na świecie, wprowadzona po raz pierwszy na rynek grubo ponad 100 lat temu.
I niewielki, ale jednak – problem. Degustując najprzeróżniejsze malty najczęściej o blendach się zapomina. A te najpopularniejsze,
mainstreamowe to już w ogóle są be, i nie, dziękuję, nie teraz.
Ale w końcu usiadłem, bo czemu nie. Nie uważam, że Ballantine’s (jakikolwiek) to zło, etc. tylko dlatego, że to gigant.
Taka pozycja na rynku nie mogła wziąć się przecież znikąd. Długa historia marki i jej osiągnięcia
temu przeczą.
To nie jest Paulo Coelho szkockiego gorzelnictwa (z całym szacunkiem do tego pana). Oczekiwań i tak nie mam wielkich, od blendów nigdy nie wymagam Bóg wie czego.
Niby to 17-stka, więc już
porządnie lub bardzo porządnie nawet. Ale jeszcze nie próbowałem blenda, który by mnie powalił na kolana.
No, może poza zielonym Jasiem, który był temu dość bliski.
Ale to temat na inną zupełnie historię…
Od początku żywa spirytusowa nuta, która będzie się dalej utrzymywać.
Druga dominanta – mleczna czekolada.
Dalej sporo wanilii, toffi, wchodzą cytryna ze skórką, jabłko, gruszka, karmel z solą, landrynki.
Fajna nuta brzoskwiń i ciasta brzoskwiniowego.
Potem też ciekawie – wyraziste akcenty preparatu do drewna, samego drewna i pasty do podłóg.
Po chwili wyczuwalne lekko przejrzały banan i ananas, które ustępują masłu waniliowemu i cytrusom, a słodycz odrobinę się
chowa (ale i tak wyraża się poprzez element mleczno-czekoladowy).
Z przypraw dużo cynamonu, soli kuchennej i pieprzu.
Generalnie ciekawy nos, niegłupi, nieco zbyt lekki, spójny.
Na koniec,
przy utrzymującym się fundamencie spirytusowym wkracza gorzkawy grapefruit
Najpierw mocno kwaśna nuta cytrusów, do której dołączają akcenty słodkie: toffi, mleczne cukierki i czekolada. Z cytrusów gorzki grapefruit, cytryna i yuzu w cukrze.
Ciekawa nuta metaliczna miesza się z chemiczną nutą
landrynek napakowanych wszelakim E- oraz znanymi z nosa pastą do podłóg i preparatem do drewna.
Oczywiście dąb, waniliowy krem, cynamon i sporo kuchennej soli także tu znajdziemy.
Na koniec nawet pikantna nuta czarnego pieprzu poparta dużo mocniejszym, niż na początku akcentem gorzkawo-wytrawnym.
Jest gładko, nieźle, prawie nie ucieka
Jest lekko, zwiewnie, nieco zbyt krótko.
Dużo waniliowego kremu, toffi, czekolady, gruszki, ciutka cytrusów, sporo karmelu z kuchenną solą, cynamonu i pikantnego czarnego pieprzu.
Cóż mogę powiedzieć o tej whisky?
Czy wbiła mnie w fotel? Nie.
Zostawiła po sobie dobre wrażenie? Raczej niezłe.
Generalnie jest bardzo poprawnie.
Tak, chyba to słowo najbardziej
pasuje do sytuacji.
Poprawny jest balans, nic tu się ze sobą nie gryzie. Jest lekko, przyjemnie, dość słodko, nieco kwaskowej nuty.
Bywa gorzkawo i spirytusowo, ale nie nieprzyjemnie. Aromat niegłupio złożony, z języka destylat prawie
nie ucieka. Finisz jednak do poprawy, gorszy od poprzednich części „spektaklu”. Ale nie dramatycznie gorszy.
Plus za te chemiczno-metaliczne nuty, za kuchenną sól i nieco pikantnego pieprzu. Niby proste nutki, nic szczególnego,
a jednak.
Z drugiej strony jest bardzo poprawnie, więc ma się wrażenie, że jakoś tak nijak. Niby niezły nos, smak, z którym naprawdę różnie bywa także, finisz do zapomnienia, ale bez zbędnego lamentu. Więc czemu się
czepiam?
Nie wiem. Bo to blend i tu niejako z urzędu musi być zwiewniej, lżej, subtelniej, bla bla bla… No i tak właśnie jest.
Niby nieźle wszystko zaakcentowane, do kupy całkiem zgrabnej złożone, ale jakoś tak, nie wiem, bez
płci trochę, bez charakteru. Stąd za tę pieprzność plusik.
Nie jest to najgorsza whisky świata. Nie, najlepsza też nie. Tym, co lubią bardzo łagodnie – jak najbardziej.
Rollercoastera jednak tu nie będzie,
raczej miły spacerek w spokojnym parku. Pod drinka jak najbardziej się nada.
Będzie naprawdę dobry wtedy. Pyszniutki.
A tak samą też, wiadomo, jednak wolę trochę, hm, niekoniecznie nie wiadomo jak lepiej,
ale może, tak po prostu, „bardziej”?
Aromat: 21
Smak: 20
Finisz: 19
Balans: 20
Razem: 80/100 pkt.