Degustacja #21 – George Remus
Straight Bourbon Whiskey 47%
Wstęp
Na tapet tym razem wchodzi naprawdę ciekawa amerykańska whiskey z gorzelni Ross & Squibb (jeszcze do niedawna, bo do 2021 roku, gorzelnia ta funkcjonowała pod nazwą MGP, wcześniej zaś nosiła też miano destylarni Lawrenceburg i Seagrams), działającej w
Lawrenceburgu w stanie Indiana od 1847 roku (wtedy nosiła nazwę Rossville).
George Remus Straight Bourbon Whiskey, bo o niej mowa, powstała na cześć pewnego farmaceuty i prawnika, który działał
w Chicago, a potem w Cincinnati.
Nazywany „Królem Przemytników” znalazł luki prawne w ustawie o prohibicji, która weszła w życie w USA w 1920 roku i dorobił się majątku na nielegalnej produkcji i dystrybucji bourbona.
Co więcej, postać Remusa podobno
posłużyła jako inspiracja do stworzenia postaci niejakiego Jaya Gatsby’ego, głównego bohatera słynnej powieści „Wielki Gatsby” napisanej przez F. Scotta Fitzgeralda.
Stało się to za sprawą spotkania obu panów (tj.
Fitzgeralda i Remusa) w hotelu Seelbach w Louisville w 1924 roku.
Abstrahując jednakże od mniej lub bardziej udanego marketingu (w tym wypadku, moim skromnym zdaniem, jak najbardziej na miejscu) sama whiskey przed degustacją robi niezłe wrażenie i daje nadzieję na obcowanie z czymś naprawdę godnym uwagi. Otóż wiek destylatów
określany jest na 5 do 6 lat.
Butelkowana z mocą 47% ABV (94 PROOF) nie jest filtrowana na zimno. Receptura zawiera w sobie destylaty z kukurydzy (60%), żyta (36%) i słodowanego jęczmienia (3%).
Leżakowanie oczywiście klasyczne – świeży, zwęglony dąb amerykański. Zacznijmy zatem…
Na początek mocna, zdecydowana nuta świeżej aromatycznej kawy.
Dalej wyrazista drewniana nuta, z towarzyszeniem lakieru do drewna.
To oczywiście dopiero początek. Kolejne akcenty to gruszka, wanilia, jabłka
w cukrze, mleczne cukierki i landrynki, mleczna czekolada, miód, karmel, generalnie sporo słodyczy.
Pojawiają się także cytrusy (cytryny i limonki ze skórką), poza tym znalazłem piernik, kakao, toffi i lukrecję.
Jest na bogato. Następne nuty to cynamon, ananas, ciasto z pomarańczą, destylat winny i przejrzałe winogrona,
omlet z cukrem, syrop klonowy i subtelny ślad anyżku.
Generalnie jest świetnie – nos jest mocny, ale nie alkoholowy, gładki, rozbudowany, bez fałszu i dominacji czegokolwiek (harmonia)
Tutaj już inaczej, niż w nosie. Jest zdecydowanie bardziej alkoholowo.
Dość bogato – kawa, wanilia, cytrusy, toffi, karmel, nugat, kwaśna cytryna, destylat winny, ocet spirytusowy, gruszka, słodkie kwiaty, grejpfrut
w cukrze, kakao, syrop cukrowy.
Troszkę słabiej, niż w nosie, ale nadal porządnie
Powracamy do gładszych tonów, z dobrze ukrytym alkoholem.
Kwaskowe cytrusy (mniej kwaskowe, niż w smaku), mleczna czekolada, toffi, wanilia, słodkie banany w cieście, miód kwiatowy.
Jest intensywnie, bardzo
przyjemnie, niestety, jak na ten kaliber nosa i podniebienia – trochę za krótko
George Remus to świetna whiskey. Nos prawie idealny, w smaku odrobinę przyczepiłbym się jedynie do zbyt kwaśnych cytrusów (momentami - na szczęście), finisz mógłby być dłuższy.
Tak czy inaczej – większych zastrzeżeń
brak, sporo ciekawych nut, dużo słodyczy, ale takiej wielowątkowej, intensywnej.
Zresztą kwaśne cytrusy (niekiedy z cukrową posypką) nadają charakteru i żywotności tej whiskey.
Nie jest płaska, szczególnie na podniebieniu robi wrażenie (o jeden ton mniejsza kwasowość i alkoholowość i byłaby bajka).
Ogromny plus za brak filtracji i nuty rodem z beczki po sherry.
Jedna z najlepszych
amerykańskich whiskey, które miałem przyjemność próbować.
Polecam z czystym sercem!
Aromat: 23
Smak: 22
Finisz: 21
Balans: 23
Razem: 89/100 pkt.