Degustacja #1 – Ballantine’s Glenburgie 15yo 40%
Wstęp
Od roku 1936 Glenburgie stanowi serce jednej z najpopularniejszych na świecie whisky Ballantine’s, dodatkowo jest też składnikiem Old Smuggler, też skądinąd znanego blenda, którego reputację „nieco” nadszarpnęła opinia niejakiego Janusza Palikota, który zaliczył ją do swych ulubionych whisky…
Co prawda gorzelnia Glenburgie od 2005 roku należy do giganta Pernod Ricard, tak więc jest to oczywisty mainstream, ale w tym wypadku mi to nie przeszkadza. Wszakże od momentu powstania zakładu (czyli, jak zwykło się przyjmować od 1810 roku) Glenburgie w zasadzie nie produkowała swojego malta. A ściślej – produkowała, jednakowoż wszystko lądowało w blended whisky.
Jestem wielkim fanem nieoczywistych whisky, destylarni leżących na uboczu mainstreamu lub takich, które naprawdę z rzadka wydają na świat jakiś swój pojedynczy oficjalny bottling.
Co prawda nie spodziewałem się nie wiadomo czego po Ballantine’s Glenburgie 15yo. Nie jestem jakimś wielkim fanem blendów (za dużo jest maltów do spróbowania, a wątroba tylko jedna), a wśród nich Ballantine’s nigdy nie był moim ulubionym.
Na rynek zawitały osobno jako słodowe whisky (po raz pierwszy w ponad 190-letniej historii marki Ballantine’s), by dać finalnym odbiorcom możliwość ich spróbowania oraz sprawdzenia różnic, które w ścisłym połączeniu decydują o profilu Ballantine’s whisky.
Ballantine’s Glenburgie 15yo 40% pojawiła się na rynku stosunkowo niedawno, bo dopiero w 2017 roku. Wraz z nią swój debiut zaliczyły, również 15-letnie, Miltonduff i The Glentauchers. Wszystkie trzy wymienione single malty to najważniejszy rdzeń whisky Ballantine’s.
Zostawmy jednak politykę na bok, a zajmijmy się samą Ballantine’s Glenburgie 15yo.
Świeży, delikatny, nieco zbyt alkoholowy jak na 15-letnią whisky, ale nie przeszkadza aż tak bardzo, na plan pierwszy wysuwa się słodycz miodu podparta gruszką, limonką, cytryną, dalej wyczuwalna nuta słodkich landrynek i waniliowego kremu (kremowość w tej whisky jest dość mocno zaznaczona).
Generalnie złożoność aromatów nie powala na kolana, natomiast jest dobrze zbalansowana, prosta, przejrzysta; w tle, na drugim planie, wyczuć możemy mleczną czekoladę, waniliowe lody, soczyste jabłko, biały pieprz i cynamon, a nawet odrobinę świeżej ziarnistej kawy; balans pomiędzy tym wszystkim niezły, acz nie znakomity.
Znów prostota (w prostocie podobno siła), prostota, ale nie prostactwo; wyraźna słodko-kwaskowa nuta, sporo gruszek w czekoladzie; alkoholowość bardziej wyczuwalna, niż w nosie, nadal nie przeszkadza, ale ma wpływ na finalną ocenę; moc ograniczona do 40% ABV też daje się we znaki, ma się poczucie, że wszystkie akcenty są nie razem, a jakby obok siebie przez wyczuwalną wodnistość; trochę ucieka z języka.
Lepszy, aniżeli wskazuje na to smak; słodki, przyjemny, z akcentami miodu, gruszki, cytrusów, czekolady, wanilii i delikatnej, pieprznej ostrości; dość długi jak na tej jakości whisky, pozwala poczuć ogólny potencjał samej gorzelni.
Tak jak pisałem powyżej w przypadku Ballantine’s Glenburgie 15yo nie nastawiałem się zbytnio na jakiś wielki rarytas, natomiast nie jest to whisky, która by mnie jakoś w szczególności rozczarowała. Jest to whisky nieskomplikowana, z wyraźnie zaakcentowanymi nutami słodko-kwaśnymi, niezłym balansem pomiędzy nimi, trochę zbyt wodnista i ciut za mało wyraźna. Najsłabszy smak ratuje po części całkiem przyjazny finisz. Poza tym cena tej whisky nie powala szczególnie na kolana, toteż w budżecie, za który można ją nabyć myślę, że się jest w stanie obronić.
Polecałbym jako składnik koktajli lub początkującym adeptom „whiskopijarstwa”, nada się także jako towarzyszka niezobowiązującej imprezy lub mniej wymyślnej kolacji. Poza tym, pomimo pewnych, wyraźnie wyczuwalnych wad, whisky ta ma potencjał, by stać się lepszą w przyszłości, a i sama gorzelnia Glenburgie nie stoi w tej kwestii na straconej pozycji. Może nie będę do niej wracał z wypiekami na twarzy, ale jeśli ktoś mnie poczęstuje z chęcią, bez ociągania i z przyjemnością skosztuję.
Aromat: 20
Smak: 15
Finisz: 20
Balans: 20
Razem: 75/100 pkt.