Czytaj dalej

DEGUSTACJA
#12

Whisky Spade & Bushel to efekt nowej fali wśród irlandzkich gorzelników. Przez wzgląd na rosnący popyt na whisky na świecie odradzać zaczęło się irlandzkie gorzelnictwo i następuje wysyp nowych gorzelni w tym pięknym kraju. Jedną z takich gorzelni jest Connacht, założona w 2016 roku młoda destylarnia usytuowana nad Atlantykiem, w hrabstwie Mayo, nad brzegiem rzeki Moy, w mieście Ballina.

To właśnie Connacht wyprodukował tu pierwszą whisky od 150 lat. W portfolio zakładu znaleźć można whisky Connacht, Spade & Bushel i Ballyhoo (słodowe i mieszane), wódkę Straw Boys i gin Conncullin.

Degustacja #12 - Spade & Bushel 5yo Amarone Cask Finisz Single Malt 45% ABV
Wstęp

To kolejna z nowości, które biorę na tapet i, przyznam szczerze, jestem jej mocno ciekaw. Z tego, co udało mi się ustalić, odbiór whisky Spade & Bushel przez konsumentów jest natenczas bardzo pozytywny, toteż bardzo się ucieszyłem, że będę mógł przeprowadzić degustację jednej z wyprodukowanych przez Connacht whisky o tejże właśnie nazwie. Tym bardziej, że los sprawił, iż miałem do czynienia z wersją limitowaną, co prawda młodziutką, bo tylko 5-letnią, za to finiszowaną po prestiżowym Amarone.

Jaki wpływ wspomniane Amarone miało na tenże destylat? Przekonajmy się...

NOS:

Bardzo intensywny, alkoholowy (dzika młodość), głęboki, słodki. Na pierwszym planie gruszki, czekolada, leciutko kwaskowe czerwone porzeczki, landrynki, lukrecja, morwy, brzoskwinie oraz cytrusy w tle. Następnie dużo wanilii, cynamonu, kapka miodu, poza tym maliny, truskawki, wilgotne ciasto ze wspomnianych już gruszek oraz duża ilość posypki z cukru pudru. 

Degustacja

Wyczuwalne budyń, śniadanie na słodko (waniliowe pancakesy). Generalnie jest intensywnie słodko (sklep ze słodyczami – ach, dzieciństwo, był taki sklep…), owocowo (dużo gruszki i, poza wymienionymi, jeszcze banany, papaje i mango), w tle odrobina cytrusów, poza tym lekko pikantnie (alkoholowo). Na koniec zaznaczyła się nuta jabłek i białych winogron.

SMAK:

W smaku nadal dominuje słodycz, to pewne. Znów dużo gruszek, a z każdą następną chwilą uwidacznia się akcent cytrusowy (który jednak nie zdominuje całości). Początkowo alkoholowość wzrasta, czuć moc, która powoduje pieczenie, po chwili jednak łagodnieje i górę bierze, ponownie, słodycz. W ten sposób dochodzimy do momentu, gdzie najbardziej da się wyczuć banany, wanilię i cukier puder w dużych ilościach.

Finisz stanowi kontynuację poprzednich części degustacji, w tym przede wszystkim części odnoszącej się do podniebienia (smaku). Ponownie odważniejsze, niż w aromacie zdają się być cytrusy, które nadal nie podejmują się być jedyną i niezaprzeczalną dominantą. To słodycz jest tu wyznacznikiem wobec całej reszty i to ona wyznacza standardy. 

FINISZ:

Wyczuwalne czekolada, nugat, orzechy nerkowca i laskowe, słodkie pancake’i, waniliowy budyń. Podsumowując – finisz jest rozgrzewający, nie ścinający podniebienia, lekko alkoholowy, ale mniej, niż smak, dość intensywny, jednakowoż średnio długi, ale przyjemny, bo wyraźnie zaznaczony.

Gdybym musiał opisać wrażenia z degustacji tej whisky w jednym zdaniu najpewniej napisałbym: typowo młoda whisky z mająca spore znaczenie wartością naddaną w postaci ciekawego finiszu. Nos jest bardzo ciekawy, nie jakoś piekielnie złożony i wielowarstwowy, ale na pewno świetny zważywszy na fakt, iż mamy do czynienia tylko z 5-letnim destylatem. Smak i finisz na podobnym poziomie, trochę słabsze od nosa, przy czym to jednak finisz ciut lepszy od smaku. 

Podsumowanie

Alkoholowość raz ukryta lepiej, raz gorzej, ale tragedii nie ma na żadnym z etapów degustacji.
Jest świeżość, dużo owocowości, cała gama słodkich akcentów, brakuje może trochę jakichś, no nie wiem, „dalekich ech Atlantyku”? (wszak to tam się Spade & Bushel produkuje). Przez wzgląd na dość dużą moc (45% ABV) nie zaobserwowałem momentów rozwodnienia, czy dziur strukturalnych, a to już naprawdę dobrze świadczy o tym produkcie.

Zresztą weźmy poprawkę, że jest to jedna z pierwszych whisky, które Connacht wydała na świat, toteż z nieukrywaną radością graniczącą z niemal stuprocentową pewnością mogę stwierdzić, iż naprawdę nie ma czego się wstydzić. 

Co więcej, widzę ogromny potencjał w tej gorzelni, wszak już ten 5-latek dostarczył mi sporo przyjemności, aromatami, którymi ta whisky dysponuje (niewątpliwy wpływ Amarone), możemy obdzielić kilka whisky innych producentów, którzy wypuszczają na światło dzienne „młodzież” bez żadnych dodatkowych finiszów.

A szkoda, bo Connacht pokazuje jak to robić, by z jednej strony nie przedobrzyć, a z drugiej, by umiejscowić się trochę wyżej, niż wiele innych.


Oczywiście, jest jeszcze trochę do poprawy, można by w końcu ten alkohol jeszcze lepiej ukryć, można by popracować nad różnorodnością w smaku, można by w końcu odrobinę lepiej ją zbalansować (słodycz vs. cytrusy; same cytrusy, które pojawiają się i zanikają na przemian), natomiast jedno jest pewne – o wtopie nie może być mowy. 

Toteż tym bardziej jestem ciekaw kolejnych whisky z tejże gorzelni, a na razie warto życzyć pracownikom Connacht, by nie tylko okrzepli, ale i nadal w pocie czoła, ale i z pewnym handicapem płynącym wprost od konsumentów, nie tracili nadziei na tworzenie coraz to lepszych, głębszych, bardziej zróżnicowanych i harmonijnych whisky.

Oby nie zabrakło im odwagi. I jakże potrzebnych werwy i pomysłowości.

Ocena

Aromat: 20
 
Smak:    17

Finisz:    19

Balans:  18

Razem:  74/100 pkt.

Po więcej historii i dobrej whisky

Zaglądaj na kukunawa.pl