Hinch pojawił się dopiero co, bo w 2020 roku. Jest to gorzelnia stricte nowoczesna, powstała z pietyzmem i dbałością o każdy szczegół. Założona przez bardzo majętnego człowieka pozwala myśleć, iż whisky stąd pochodząca będzie naprawdę
porządną, która ugruntuje swą pozycję wśród tak wielu już dziś istniejących.
Widać, że irlandzkie gorzelnictwo w końcu złapało drugi oddech, i dobrze, bo kto jak nie Irlandczycy ma konkurować ze Szkotami o miano naj? Poza
tym Szkotom także od czasu do czasu warto „utrzeć nosa”, żeby nie zapominali, iż nie są na świecie jedyni. Ale to tak pół żartem, wiadomo.
Degustacja#10 – Hinch 5yo Double Wood 43% ABV
Wstęp
Jako że Hinch powstał w 2020 roku, siłą rzeczy whisky stąd pochodzące jeszcze muszą chwilkę poleżeć, by trafić na rynek. Tak więc wszystko, co gorzelnia obecnie oferuje jest produkowane gdzie indziej, na specjalne zlecenie. Co prawda
bardzo jestem ciekaw przede wszystkim właściwych destylatów, konkretnie pochodzących z Hinch Distillery, na tę chwilę zadowolić się muszę jednak wspomnianą „whisky na zlecenie”.
Wybrałem 5-latka starzonego w beczkach
po bourbonie i finiszowanego rok w dziewiczym dębie. Oczywiście jest to mieszanka zbożowych i słodowych destylatów, jak to w wersjach podstawowych. Zobaczmy, z czym więc ten Hinch się je.
Pierwsze wrażenie – słodko i cytrusowo. Słodkie białe kwiaty, biała czekolada, silny akcent cytryny i limonki ze skórką. Poza tym moc owoców – przede wszystkim soczysty melon i dojrzałe banany. Poza tym gruszka, czerwone jabłka, landrynki,
wanilia, no i wspomniana cytryna – w formie letniej, schłodzonej lemoniady. Z przypraw wyczuwalny cynamon. Alkohol ukryty wręcz świetnie.
W smaku już trochę gorzej, niż w nosie. Jest prosto i łatwo. Lekko, odrobinę wodniście, na pierwszym planie alkoholowo-słodko-cytrusowa lemoniada. Do tego powtórka z nosa – melon, banan, gruszka i słodkie cukierasy.
Finisz jest najsłabszy – owszem, bardzo przyjemny, cytrusowo-słodki, ale mało zróżnicowany, ledwie zarysowany i bardzo krótki.
Początki bywają trudne. Hinch może nie dał w tym wypadku plamy, ale i nic wielkiego jeszcze nie zawojował. Na plus bardzo dobrze ukryty alkohol, bajeczne nuty melona i banana (szczególnie w nosie). Oczywiście, jak to w „Irlandczykach” bywa łatwo pijalna i uniwersalna. Jako baza do drinków – jak najbardziej. Smak już prostszy, trochę za wodnisty. Finisz – najsłabszy. Generalnie nieskomplikowana whisky, mająca przebłyski, niekiedy zbyt płaska, ale niegłupia i całkiem niezła dla początkujących, czy na co dzień.
Teraz tylko czekać co Hinch swojego na początek pokaże – mam nadzieję, iż wspomniane „przebłyski” zapamięta i przekuje je w dużo większy sukces. W destylaty pełne struktury, być może i mocy, destylaty, które śmiało będą konkurować ze starymi wyjadaczami. Przecież każdy od czegoś zaczynał. Należy więc tylko i wyłącznie kibicować – wszak im więcej do wyboru, tym chyba i lepiej, bo więcej zabawy, nieprawdaż?
Aromat: 21
Smak: 19
Finisz: 15
Balans: 19
Razem: 74/100 pkt.