Firmę Douglas Laing & Co. założył w Glasgow w 1948 roku niejaki Fred Douglas Laing. Data ta to początek działalności rodziny Laing w świecie whisky, działalności, która trwa do dziś i którą zajmuje się już trzecie pokolenie rodziny.
Fred zaczynał z jedną marką King of Scots i zaledwie kilkoma beczkami blended whisky. Obecnie firma butelkuje własne blended malty (któż nie zna Big Peat?) i zajmuje się niezależnym bottlingiem.
W swoim dossier
posiada również marki innych alkoholi (m. in. ginu, tequili, czy rumu) oraz mikro-gorzelnię słodowej whisky Strathearn w Highlands.
W latach 1967-2013 Stewart Huner Laing, po wcześniejszym odbyciu praktyk w Bruichladdich (około 6 miesięcy w 1965 roku, kiedy miał zaledwie 18 lat) i firmie winiarskiej Stevenson Taylor & Co., pracował w rodzinnym biznesie.
We wspomnianym 2013 roku postanowił podzielić wraz z bratem Fredem Jr. majątek ojca i obaj poszli każdy w swoją stronę.
Tak narodziła się idea przyświecająca powstaniu Hunter Laing & Co.
Firmę Hunter Laing & Co. założył w 2013 roku Stewart Laing, jeden z dwóch synów Douglasa.
Córka Douglasa, Cara, pozostała w firmie Freda, zaś do Stewarta dołączyli jego dwaj synowie – Andrew i Scott.
W
ten sposób w świecie whisky zaistniało trzecie pokolenie rodziny Laing. Hunter Laing & Co. postawiła przede wszystkim na niezależny bottling, jednakże w jej portfolio można znaleźć też m. in. własny blended malt (Highland Journey),
czy bastard malt z Islay (Scarabus).
Stale rosnący w ostatnich latach popyt na whisky torfowe był motorem napędowym dla Hunter Laing & Co. Marzenia Stewarta Lainga o własnej gorzelni mogły się więc ziścić.
W tym celu Laing zakupił w styczniu 2016
roku 4-akrową działkę w północno-wschodniej części Islay i rozpoczął budowę zakładu (dokładnie we wrześniu tego roku otrzymał nań stosowne pozwolenie).
Koszt przedsięwzięcia wyniósł 12 milionów funtów.
Pierwsza destylacja w Ardnahoe rozpoczęła się w październiku 2018 roku, zaś beczkę nr 001 napełniono dokładnie 9 listopada tego roku.
Oficjalne, uroczyste otwarcie gorzelni (wraz z centrum dla odwiedzających)
nastąpiło w kwietniu 2019 roku, a aktu tego dokonał George Robertson, polityk Partii Pracy, były sekretarz generalny NATO, noszący dożywotni tytuł barona/lorda z Port Ellen.
Ardnahoe położona jest w północno-wschodniej części Islay, na północ od Port Ellen, między jeziorem o tej samej nazwie (z którego czerpie miękką, filtrowaną przez pokłady torfu wodę) i cieśniną Sound of Islay.
Gorzelnia
leży też po drodze między innymi destylarniami – Caol Ila i Bunnahabhain. Niedaleko stąd do wyspy Jura.
Nazwa gorzelni to hołd dla pobliskiego źródła wody – Loch Ardnahoe.
Nazwa ta pochodzi oczywiście z języka gaelickiego i można ją tłumaczyć jako „Wysokość Kotliny” (z ang. „Height of the Hollow”).
Słodowany jęczmień z Port Ellen suszony jest do 20 godzin w torfowym dymie (od 5 do 45 p.p.m.).
Przemiał jęczmienia na śrutę odbywa się w jedynym starym urządzeniu w zakładzie – stuletnim młynie Vickers Boby.
Ardnahoe posiada jedną miedzianą kadź zacierną (2,75 tony) i 4 kadzie fermentacyjne z sosny oregońskiej.
Fermentacja jest dość długa i trwa 65-70 godzin.
Destylacja odbywa się za pomocą jednej pary alembików (13 tysięcy litrów wash still, 11 tysięcy spirit still) o charakterystycznych, wydłużonych ku dołowi szyjach (zapewnia większy kontakt destylatu z miedzią).
Znajdują się tu także unikalne skraplacze ślimakowe (worm tubs), jedyne na Islay. Choć nieco przestarzałe i kosztochłonne, zapewniają lepszą złożoność i charakter gotowego destylatu.
Maturacja odbywa się w
70% w beczkach po bourbonie typu first fill, 20% po sherry Oloroso, reszta – po sherry Pedro Ximenez. Moc produkcyjna to około 1 miliona litrów destylatu rocznie.
Jim McEwan to legenda świata whisky, pracujący w branży już od bez mała pół wieku. Swą karierę rozpoczął 1 sierpnia 1963 roku w gorzelni Bowmore. Pracował tam jako… bednarz.
Następnie został opiekunem magazynów tej
gorzelni, później zaś przeniósł się do Glasgow, gdzie pracował jako blender.
W 2001 roku podjął się, udanego zresztą, zadania „ożywienia” zakładu Bruichladdich.
Co prawda teoretycznie przeszedł na emeryturę
w 2015 roku, ale… Od 2017 roku pracuje w Ardnahoe jako kierownik produkcji i doradca.
Whisky z Ardnahoe jest mocno torfowa, dymna, słodka, korzenna i gładka. Niewielka część wytwarzana jest jako lekko torfowa lub nietorfowa.
Dzięki tradycyjnym metodom produkcji, w tym wykorzystaniu alembików z bardzo
długimi szyjami zwróconymi ku dołowi oraz zastosowaniu tzw. wanien ślimakowych, a także dość powolnej fermentacji i specjalnym wykonaniu kadzi do tejże (ze specjalnych desek z sosny oregońskiej, pozbawionych praktycznie sęków)
wydaje się być nowym (zresztą niezwykle kuszącym) i bardzo poważnym konkurentem dla innych zakładów na Islay.
Cóż, zobaczymy niebawem…
Warto wziąć pod uwagę fakt, iż umiejscowienie Ardnahoe na mapie Islay predestynuje ją do miana tej, „z okien której najpiękniejsze są widoki”.
Faktycznie, sceneria jest iście bajkowa – pobliskie wzgórza Paps of Jura,
sama wyspa Jura i piękna zatoka.
Stąd prosta droga do visitors centre – wspaniałe miejsce, gdzie można napić się drama lub kawy (w „nielegalnej kawiarni”), a i podjeść co nieco, no i, wiadomo, pozwiedzać zakład piszący
nową, ekscytującą historię legendarnej wyspy…
Na pierwsze oficjalne bottlingi jeszcze chwilę trzeba poczekać.
Zdolność produkcyjna Ardnahoe nie jest duża, ale jeśli whisky tu wytwarzana okaże się tym, na co „wszelkie znaki na niebie i na ziemi” wskazują to…
Czas pokaże. Zweryfikuje. Na szczęście już niedługo, już niebawem…