Czytaj dalej

ARDMORE

Miłośnicy tradycji
z pogranicza Highland i Speyside.

Gorzelnia Ardmore to dość nietypowy zakład jak na standardy obowiązujące w Highland i Speyside. W obydwu regionach gros produkcji to whisky lekkie, słodko-owocowe, kremowe, oczywiście pozbawione akcentów dymu i torfu.

Ardmore wyłamuje się z tego trendu, co więcej, zadaje kłam wszelkim opiniom, iż lekko torfowe destylaty spoza szkockich wysp niekoniecznie są tymi „the best”.

Dlatego też warto bliżej przyjrzeć się tej gorzelni, jej historii i, na tę chwilę, dość skromnemu, acz konkretnemu portfolio.

Adam Teacher i jego autorski projekt

Gorzelnia Ardmore powstała dokładnie rok po Glen Moray, czyli w 1898 roku. Znajduje się ona niedaleko małej wioski Kennethmont i miasteczka Huntly w Aberdeneshire, w pobliżu rzeki Bogie, na polu uprawnym nazwanym Garioch, w najwyższym punkcie północnej linii kolejowej, dokładnie 600 stóp nad poziomem morza.

Jej założycielem był syn słynnego Williama Teachera, Adam, któremu w rozkwicie destylarni pomogła bliska odległość wspomnianej linii kolejowej, co umożliwiło niczym nie zmącony transport wielu potrzebnych materiałów z odległego przecież Glasgow.

Ciekawostkę stanowi fakt, iż ziemia, na której stanęła destylarnia, należała do przyjaciela rodziny Teacher, oficera brytyjskiej armii Alexandra Leith-Haya. 

Źródła wody
i umowność w kwestii pochodzenia (regionu)

Ardmore wodę do produkcji swych whisky czerpie z Knockandy Hill, naturalnych, krystalicznie czystych źródeł leżących na wysokości aż 1500 stóp nad poziomem morza. Choć zakład leży na samych rubieżach regionu Speyside, na etykietach spod ręki Ardmore przeczytamy Highland (jako, że została doń przypisana). 

Przywiązanie do tradycji – pożegnanie ze słodownią

Ardmore jest jedną z niewielu szkockich gorzelni, które do dziś starają się w jak największym możliwym stopniu trzymać się tradycyjnych metod procesu produkcji swoich destylatów.

Od samego początku przeznaczona jako główny dostawca kondensatu do produkcji znanej na całym świecie blended whisky Teacher’s Highland Cream, niezmiennie dbała o jakość swoich wyrobów przy jednoczesnym skutecznym opieraniu się wszelkim nic nie znaczącym lub niewiele wnoszącym (podług opinii pracowników i właścicieli zakładu) nowinkom technicznym, które od zawsze „rewolucjonizowały” podejście do produkcji słodowej whisky.

Co więcej, do połowy lat 70—tych ubiegłego wieku - Ardmore posiadała własną słodownię, dzięki czemu sama, niezależnie od wszelakich innych, zewnętrznych podmiotów, wytwarzała własny słód jęczmienny, czyli główny składnik potrzebny do wyprodukowania popularnej „rudej”.

W tym czasie gorzelnia podwoiła swoją moc produkcyjną, zwiększając ilość swoich alembików z czterech do ośmiu. Spowodowało to oczywiście pewnej maści problemy, co oczywista - nie cierpiące zwłoki. Po prostu słodownia przekroczyła swoje „apogeum” mocy produkcyjnej, toteż podjęto jedyną słuszną decyzję o rozpoczęciu współpracy z zewnętrznymi dostawcami słodu tak, aby destylarnia nadal mogła pracować pełną parą.

Aktualnie stara słodownia pełni funkcję miejsca, w którym napełnia się beczki gotowym już destylatem.

Pierwsze alembiki
i ich późniejsze
wierne kopie

Jeśli chodzi o samą moc produkcyjną Ardmore na początku swojej „przygody” w kręgu wytwórców whisky posiadał dwa tradycyjne alembiki do podwójnej destylacji – wash still (do pierwszej destylacji) i spirit still (do drugiej destylacji).

Zmiana nastąpiła w roku 1955 kiedy to do obecnych dwóch dodano kolejne dwa urządzenia do destylacji, zaś w 1974 roku do zakładu zawitały następne cztery takie aparaty.

To jak mocno ekipa Ardmore Distillery afiszuje się ze swym przywiązaniem do stricte tradycyjnego podejścia do produkcji swoich destylatów zaakcentowane jest także poprzez fakt, iż gdy ogromna większość destylarni żegnała się bezpowrotnie ze starym sposobem ogrzewania alembików w zakładzie (za pomocą węgla) i przechodziła na ogrzewanie olejem opałowym, Ardmore po raz kolejny pozostał wierny starym zwyczajom i aż do początku wieku XXI, a ściślej do roku 2001, stosował ów naruszony zębem czasu system, i to z dużym.

Kolejne opory wobec nowinek

Właściciele gorzelni na przestrzeni lat

Mówiliśmy już o tym, iż założycielską spółką dla Ardmore była William Teacher & Sons. W 1976 roku odkupiła ją francuska firma Allied Lyons, która w 1994 roku przekształciła się w Allied Domecq.

Obecnym właścicielem destylarni Ardmore, a tym samym praw do tej marki, jest koncern Beam Santory, spółka zależna Suntory Beverage & Food Ltd., która z kolei jest spółką zależną Suntory Holdings z Osaki w Japonii.

Beam Suntory (który w latach 2006-2014 nazywał się po prostu Beam) nabył ją od Allied Domecq pod koniec 2005 roku za bajecznie wysoką kwotę 5 miliardów dolarów (oczywiście nie samą Ardmore – kupił wtedy też między innymi gorzelnię Laphroaig oraz markę Teacher’s Highland Cream – całość stanowił pakiet 20 marek alkoholi i win), dzięki czemu stał się czwartą co do wielkości kapitału spółką z branży spirytualiów na świecie. 

Oprócz wyżej wymienionych Ardmore i Laphroaig w portfolio tego giganta znajdują się między innymi tak znane marki jak Auchentoshan, Glen Garioch, Bowmore (szkockie),  Tyrconell, Connemara, Kilbeggan (irlandzkie), Yamazaki, Hakushu, Hibiki (japońskie), Canadian Club, Windsor (kanadyjskie), czy Jim Beam, Maker’s Mark, Knob Creek, Basil Hayden’s, Booker’s, Baker’s, Old Grand Dad, Old Crow (amerykańskie). 

Nareszcie pierwszy single malt

Jak widać Ardmore na początku XXI wieku zyskał ogromne wsparcie, zarówno pod względem finansowym, jak i marketingowym. Został „wchłonięty” przez firmę o niewyobrażalnej wręcz sile perswazji i możliwościach działania. Dzięki temu whisky Ardmore, z niemalże anonimowej dla laików, staje się z roku na rok coraz bardziej rozpoznawalną marką.

Okres boomu i rosnącej popularności whisky wśród konsumentów trunków również temu sprzyja. I to właśnie stało się przyczynkiem do tego, iż destylarnia uruchomiła w końcu, po dziesięcioleciach posuchy w tym względzie i zjawisku pojawiania się i znikania na ogólnoświatowym rynku niezwykle rzadkich niezależnych bottlingów, produkcję wersji single malt swojej whisky. 

Rozpoczęło się nieśmiało, w roku 1999. Wtedy to, na krótko niestety, zawitała wersja 12-letnia Ardmore, stworzona dla uczczenia setnej rocznicy istnienia gorzelni. Następnie proces „wychodzenia z cienia” Teacher’s Highland Cream nieco przyspieszył. Pojawiła się wersja Ardmore Traditional Cask, butelkowana z mocą 46% ABV, która była tak naprawdę pierwszą nielimitowaną wersją single malt w historii tej destylarni. Funkcjonowała ona na rynku aż do 2014 roku, kiedy to została zastąpiona przez klasyczną wersję No Age Statement (bez określenia wieku) o nazwie Ardmore Legacy. To także unikalny jak na Ardmore produkt, a jednocześnie dlań mocno kontrowersyjny.

Dossier krótkie,
a treściwe – wychodzenie z cienia Teacher’s Whisky

Otóż butelkowany jest on z mocą 40% ABV, co oznacza ni mniej, ni więcej, iż jest to pierwsza whisky w historii zakładu, którą poddano procesowi filtracji na zimno, co sprzeciwia się całkowicie dotychczasowemu postępowaniu Ardmore, która do tej pory wierna była duchowi tradycji.

W sukurs jednak przyszedł jej rynek whisky na świecie, który bardzo dobrze przyjął tę podstawową wersję Ardmore i pozwolił gorzelni rozwinąć skrzydła przy tworzeniu kolejnych jej odmian.

Dlatego też w 2015 roku ponownie wprowadzono na rynek Travel Retail wersję Tradition, która starzona jest podwójnie: w tradycyjnym dębie oraz w beczkach typu Quarter Cask (o połowę mniejszych) i butelkowana z mocą 46% ABV.

Następny krok stanowiła 12-letnia wersja Port Wood Finish, leżakowana w dębie amerykańskim po bourbonie i europejskim po słodkim porto, również butelkowana z mocą 46% ABV.

Kolejna wersja to Triple Wood No Age Statement, leżakowana w trzech typach beczek: z dębu amerykańskiego, quarter cask i puncheon (500-litrowa). Ta także butelkowana jest z mocą 46% ABV. Powstała nawet unikatowa wersja 25-letnia butelkowana z naturalną mocą beczki 51,4% ABV (tzw. cask strenght), obecnie nie produkowana.

Tradycja ponad wszystko

Z powyższego wynika, że jedyną filtrowaną na zimno whisky z portfolio Ardmore Distillery jest najbardziej podstawowa wersja Legacy. Jest to jedyny ich produkt sprzeciwiający się tradycyjnemu założeniu, iż proces filtracji na zimno zubaża destylat pozbawiając go wielu walorów smakowych i aromatycznych.

Należy jednak pamiętać, że nie każdy zwolennik picia whisky słodowej lubi destylaty o mocy 46% i wyższej, dlatego, choć niewątpliwie jest to symboliczne zerwanie z tradycyjną linią postępowania, Ardmore do dziś zachowuje pełen szacunek dla dawnych, zapomnianych niekiedy metod produkcji tego tak pożądanego dziś na świecie trunku jakim jest single malt whisky. 

Dlatego bądźmy wyrozumiali dla świetnej jakości trunków spod znaku „złotego orła”. Tym bardziej, iż mało który producent z Highland (Speyside) używa torfu do swoich whisky. Dlatego też Ardmore wybija się ponad wyznaczone standardy i przeciera szlak dla kolejnych odważnych, którzy będą chcieli podążyć podobną do Ardmore drogą. Możemy powoli zacierać ręce…

Zaglądaj na kukunawa.pl

Po więcej historii i dobrej whisky