Czytaj dalej

10 szkockich single maltów, których wstyd nie znać




Jesteśmy świadkami/uczestnikami kolejnego w historii gorzelnictwa boomu na whisky na świecie.

Ów boom trwa nieprzerwanie już kilka lat i nic mu, póki co, nie jest w stanie zagrozić.

Najlepszy to czas, aby albo „odrobić lekcje”, albo nieco przeprosić się ze szkocką, w słodowym oczywiście wydaniu.

Boom na whisky




Podstawowym kryterium, zazwyczaj przynajmniej, jest popularność – albo samej gorzelni, albo konkretnej whisky przez nią produkowanej.

Cena nie będzie tu najważniejsza – wiadomo, że tzw. „podstawki” najczęściej nie mają bardzo wygórowanych cen.

No i, wiadomo, jest to subiektywny „ranking” autora.

Ranking, który można podważać, dowolnie interpretować i odczytywać w równie dowolnej kolejności.

Kryteria?

1. Old Pulteney 12yo

Znakomita whisky w naprawdę przyzwoitym budżecie.

Uniwersalna, choć wyróżniająca się na tle wszystkich łagodnych whisky swoim lekko morskim charakterem.

Pochodzi z gorzelni dwukrotnie już nagradzanej tytułem „Whisky of the Year”.

Naprawdę, trzeba znać!

2. Glenfiddich 12yo

W zasadzie to od tej właśnie whisky wszystko się zaczęło.

I od tej gorzelni. Niezwykle delikatna, z wyrazistym akcentem jabłek i gruszek.

Obecnie wszędobylska, podstawowy single malt niemal w każdym punkcie sprzedającym alkohol.

No i destylarnia – obok The Glenlivet produkująca najwięcej destylatu rocznie ze wszystkich szkockich gorzelni.

3. The Glenlivet 12yo

21 milionów litrów destylatu rocznie – tyle produkuje The Glenlivet.

Najwięcej, obok Glenfiddich, ze wszystkich szkockich gorzelni.

Ich 12-letnia whisky to kwintesencja tego, co można powiedzieć o łagodnej szkockiej.

Każdemu przypasuje. Zawsze warto.

4. Glenmorangie 10yo

Jedna z trzech „żelaznych” whisky (obok The Glenlivet i Glenfiddich), które zakupimy niemal wszędzie.

Słodko-owocowa whisky z akcentami kwiatów. Kolejna dobrej jakości whisky dla niemal każdego.

Pochodzi z bardzo ciekawej gorzelni, gdzie nie boją się eksperymentować.

I, przy wsparciu właściciela (koncern LVMH), mają na to środki. Oj mają…

5. Laphroaig 10yo

Pokochasz, bądź znienawidzisz. Półśrodków nie będzie. Ale spróbować trzeba.

Kwintesencja wyspy Islay. Torfowy potwór, który pachnie apteką i wodorostami.

Do tego sporo ziemi, żużlu, nafty…
Samo mniam!

Betsy Williamson wiedziała co robi. A my do dziś, także dzięki niej, spijać możemy tę ambrozję. Kropla po kropli…

6. Lagavulin 16yo

Jedna z dwóch najdroższych w tym zestawieniu.

Jej popularność powoduje ciągłe braki na rynku.

Wszak mamy do czynienia z jedyną aż 16-letnią whisky, która do niedawna była podstawową whisky w ofercie gorzelni.

Podstawową! A w środku? Islay w wersji morsko-wędzonej.

Rzuca na kolana. Chce się więcej…

7. Aberlour 12yo Double Cask

Kolejna wszędobylska whisky, która jednak na popularność i „wszędobylskość” pracować musiała dłużej, niż choćby podstawowe bottlingi Glenfiddich.

Ciepła, dość słodka, owocowa, z akcentami sherry.

Jedna z najprzyjemniejszych podstawowych whisky w ofercie jakiejkolwiek szkockiej gorzelni. Pychotka!

8. The Macallan 12yo

Istnieją różne wersje tej whisky, najbardziej jednak podstawową jest Double Cask (z beczek z dębu amerykańskiego i europejskiego sezonowanych sherry Oloroso).

Najdroższa propozycja w tym zestawieniu. Pełna, gładka i niezwykle harmonijna whisky.

Produkt kultowej gorzelni, która dziś niekoniecznie chodzi właściwymi ścieżkami.

No ale o tym to nie tym razem…

9. Ardbeg 10yo

Kolejny mocny torf w tym zestawieniu.

Od lat wysoko w rankingach. Od lat ceniona przez konsumentów.

Od lat na wysokim poziomie. Kolejna, obok Glenmorangie, gorzelnia należąca do koncernu LVMH.

I jedna z wielu, obok choćby Laphroaig, zarządzana niegdyś przez kobiety.

Chapeau bas, drogie Panie z Ardbeg!

10. The Balvenie 12yo Double Wood

Po raz kolejny sięgamy do imponującego portfolio Diageo (patrz, np. Lagavulin).

Od lat zdobywa serca konsumentów swą niezwykła gładkością, subtelnością, elegancją i wysoką klasą.

Do tego mamy tu też beczkę po sherry.

Pochodzi z gorzelni umiejscowionej w miasteczku nazywanym „światową stolicą whisky” – Dufftown.

Tzw. „must know”, wierzcie mi na słowo.






Naprawdę trudno wybrać 10 tych naj,
nawet wśród „podstawek”.

Toteż zabrakło tu miejsca choćby dla przepysznej Dalmore, dla dwóch oblicz whisky z Tobermory, „ciasteczkowej” Arran, torfowej po „orkadyjsku” Highland Park, arcyciekawej Jura, a nawet bardzo znanego Taliskera ze Skye.

Cóż, mówi się trudno. Coś trzeba było wybrać, coś odrzucić.

A tak w zasadzie – chyba warto próbować? Wszak nie ma innej drogi, by pokochać whisky i wszystkie je oblicza, nieprawdaż?...

Bonus, czyli czego w zestawieniu brakuje

Zaglądaj na kukunawa.pl

Po więcej historii i dobrej whisky